Posty

XXX HARD PORN MILF GETS GANG BANGED BY A BUNCH OF NIGGAS XXX

Obraz
Witajcie! Powyższy tytuł nie ma nic wspólnego z treścią notki. Chcę tylko sprawdzić, jak wpłynie na statystykę odwiedzin (naughty naughty...). Dzisiaj będzie o plotkach. Z przerażeniem zaobserwowałem, że istnieją ludzie, z którymi nie utrzymuję żadnego kontaktu i z którymi rozmawiałem dosłownie kilka razy w życiu, a które to osoby wiedzą, gdzie pracuję, jak mi się pracuje, jakim samochodem jeżdżę, oraz że nabyłem nowe meble. Drogą kupna zresztą. Nie wiem, jak was, ale mnie to trochę (a czasami KURWA bardzo) irytuje. No bo zadaję sobie pytanie: co tych ludzi to wszystko obchodzi? Mnie oni (i nie tylko oni) nie obchodzą. Jebie mnie, gdzie pracują, co robią ich dzieci, czym jeżdżą albo że mają migreny i/lub gazy po kapuście. Zadałem sobie pytanie: skąd oni to wszystko wiedzą? I bardzo szybko ów problem rozwiązałem . Otóż wszyscy ci ludzie to znajomi moich rodziców. Moi rodzice są już starzy, więc ich znajomi także są starzy. Mężczyźni mają wąsy (bo w latach ich młodości, 40 lat temu, wąsy

Shots fired

Ciągle tego nie rozumiem, ale mój  wpis  sprzed 3 lat pobił w ostatnim tygodniu absolutny rekord popularności. Widocznie ludzie lubią czytać, jak od kuchni wygląda wykonywanie określonego zawodu, dlatego wszyscy tak namiętnie oglądają "Ostry Dyżur" i "Na dobre i na złe". Ponieważ otrzymałem kilka pytań o to, czym zajmuję w tej chwili, a jedna z osób napisała do mnie w tej sprawie maila (sic!), postanowiłem spełnić oczekiwania czytelników... A jest o czym pisać i jest się z czego pośmiać. Zapraszam. W skrócie - handluję karmami dla zwierząt. Głównie leczniczymi, ale nie tylko. Jednak to, czym handluję, nie ma specjalnego znaczenia. Znaczenie ma natomiast fakt, że w dużej części praca ta polega na kontakcie z koleżankami i kolegami "po fachu" z nieco innej perspektywy, a to daje takie pole do popisu i okazje do obśmiania całego środowiska, że mógłbym pisać non-stop przez 4 dni. Skupię się więc na najczęściej przewijających się motywach. Dzień pracy zwykle za

Pijany kierowca w lodówce

Witajcie, Stwierdziłem, że wrócę do pisania, bo tak. Jakby kto pytał - generalnie w moim życiu bez zmian (jak na zachodzie) - dalej jestem tłusty, gram w dotę, dalej jestem z Mary (propsy za to bejbe!) i... a nie, czekajcie... Mam pracę! Skończyłem weterynarię, więc handluję karmami dla zwierząt. Logiczne. Ale dobrze zarabiam, więc pierdolę zadzierających noski kutasów. :D Tyle. Z rzeczy bierzących*: Pijani kierowcy, piloci, motorniczy, dowódcy okrętów podwodnych, kolejarze zdominowali ostatnio wszystkie kanały informacyjne. Mało tego, nawet komentujący Turniej Czterech Skoczni na eurosporcie pozwolił sobie wtrącić co nieco o pijanych mordercach za kółkiem. No bardzo to wszystko piękne. Nabzdryngolony skurwiel zabił kilka osób (w tym dzieci - taki frag zawsze się liczy razy trzy), no więc, ponieważ nie było o czym gadać (tzn. było, ale o niczym, co przyciągnełoby Cytryna i Gumiaka przed telewizory, np. zmiany w podatku VAT), każdą możliwą przerwę w bloku reklamowym wypełniono rozważani

Bo geje

Dlaczego naszło mnie na napisanie notki? Po niemal roku? Kamon, musiało zdarzyć się coś wyjątkowego; coś, co zmieniło moje życie. Może się nawróciłem? Może zostałem prawicowym aktywistą i wyznawcą Korwina króla? Może zacząłem uprawiać jogging i zdrowo się odżywiać? A może znalazłem dobrą pracę (czyli taką, w której płacą więcej niż 1500 brutto)? Nie, nic z tych rzeczy. Geje.* Od dłuższego czasu w Polsce toczy się niczym ten walec dyskusja o związkach partnerskich - o tym, czy homoseksualista to człowiek, czy zwierzę oraz czy jest to zaraźliwe dla dzieci w szkole. A w zasadzie dyskusja toczyła się jakiś czas temu, ale TVN24 dyskusją się znudził, więc ją politycy i wszelkiej maści aktywiści zarzucili. Aż do dzisiaj. Dzisiaj bowiem we Francji dwóch koleżków powiedziało sobie "tak". Nie żeby była to jakaś szczególna nowość, bo to już 14 kraj, który zdecydował się dołączyć do Unii Sodomitów, ale w Polsce robi to wrażenie. Bo to już tak blisko - jeszcze tylko zbałamucą i tak już sp

Etykiety

Niedawno, podczas rozmowy ze znajomym przy nieco większej ilości alkoholu, temat rozmowy zszedł na teren niezwykle grząski i niebezpieczny, a mianowicie temat żydowski. No kurwa cóż, temat jak każdy inny (dla normalnego człowieka), a jednocześnie powodujący zaczerwienienie uszu (u ludzi pierdolniętych). Zadałem znajomemu pytanie: skąd do nich tyle nienawiści? "Widocznie sobie zasłużyli." Widocznie to ja się zesrałem dzisiaj rano i zdecydowanie widocznie nie był to widok przyjemny. Mam pewną teorię - nienawiść do tego narodu przekazywana jest (niemal) genetycznie, z pokolenia na pokolenie. Pradziad miał cwanego (za bogatego) sąsiada Żyda albo właścicielem kamienicy, w której mieszkał był chciwy Żyd, więc pradziad za nimi nie przepadał. Dziad też Żydów (przez pradziada) nie lubi. Ojciec, jakże by inaczej, Żyda na oczy nie widział (poza KAŻDYM, kto występuje w telewizji), ale nie cierpi ich jak własnych hemoroidów. No to jakie ma wyjście syn? Musi ich kurwa nienawidzić jak kibic

Granice

Pisz, Sebastian, pisz. W ostatnich tygodniach słyszę to dość często (było tych próśb ze trzy albo i cztery), co jest bardzo miłe, ale na pewne rzeczy/stany nie ma rady. Zaobserwowałem, że wpadłem w jakąś taką obojętność. Nic mnie nie denerwuje (poza takimi oczywistościami jak upał ma się rozumieć. Ale ile można pisać o upale?), niczym się nie emocjonuje. Nie było mnie już z miesiąc na uczelni - pewnie stąd mniej złości i irytacji. Jest za to stres. Koniec studiów chyba zawsze wiąże się ze stresem (no chyba że jest się dzieckiem ministra albo prezesa banku, którzy to ojcowie nie są skończonymi chujami bez resztek instynktu rodzicielskiego) związanym z poszukiwaniem pracy i pytaniami co będzie się przez resztę życia (albo sporą jego część) robiło. Ja nie wiem i mnie to stresuje. Ktoś powie - kończysz konkretny kierunek, znajdziesz pracę w 5 minut i będziesz srał pieniędzmi. Rzeczywistość jest tymczasem dość brutalna i o ile na pewno jestem w lepszej sytuacji niż przeciętny student teolog

Dwie żyrafy i samodzielne myślenie

Jezu Chryste, ile kurzu! Trochę się tego od lutego nazbierało... Niestety, nic nie poradzę na to, że kompletnie zapomniałem, że mam bloga. Gnił sobie więc atofeler w najgłębszych czeluściach internetu, odwiedzany średnio przez 5 przypadkowych osób dziennie aż do dnia dzisiejszego, kiedy sobie o jego istnieniu przypomniałem. Dzisiaj odwiedzi go 8 osób. O czym dzisiaj? Dzisiaj porozmawiamy o dwóch żyrafach, które padły ofiarami aktu wandalizmu w łódzkim zoo i o samodzielnym myśleniu, które, jak wszyscy wiemy, zarezerwowane jest tylko dla tych z sercem po prawej stronie. W internecie rozpętała się niezwykłych rozmiarów burza, jaka zwykle towarzyszy wszelkim przejawom okrucieństwa wobec zwierząt. Fala rozpaczy i rządzy krwi spłynęła po portalach społecznościowych, kwejku, demotach i czym tam się jeszcze da. Niemal każdy pragnie śmierci tak okrutnej, jak tylko śmierć okrutna być może dla bandy troglodytów, którzy zdemolowali łodzkie zoo, przyczyniając się, jak orzekł weterynaryjny koroner